Królestwo drzew

Anamitra

Wielki, potężny las z sosnami, dębami innymi drzewami. Swoje schronienia założyły tu borsuki, lisy, zające i rzecz jasna koty.

Francissa

Lisim, drobnym kroczkiem przemknęła z drzewa do drzewa. Wyniuchała myszkę. Szybko udało jej się ją złapać. Przysiadła obok krzaku i chrupała twarde chrząstki.

Kamirgan

Przemknął niemal bezszelestnie pomiędzy krzewami. Po dłuższym czasie wędrówki ''od drzewa do drzewa'' zatrzymał się. Zawrócił. Coś przykuło jego uwagę. Wpatrywał się w horyzont. Ze względu na słabszy wzrok zmrużył oczy. Udało mu się dostrzec rudą sylwetkę.
- Rudzielec. Lis! Ha! Taki sam jak ja! - Pomyślał
Podekscytowany i pogodnie nastawiony śmiało ruszył na spotkanie z przybyszem.

Ayano

Szła wolno, spokojnie przez las wdychając świeże powietrze. Rozejrzała się dokładnie, pragnąc zapamiętać jak najwięcej z tego pięknego miejsca... Machała miarowo ogonem, łapy stawiała delikatnie, wyglądając niczym balerina... Co jakiś czas wdrapywała się na drzewo, czasem polowała na myszkę... W końcu weszła na niższe drzewo, i położyła się na grubej gałęzi przy ziemi.. trochę przy ziemi, nie bardzo. Ogon jej zwisał, poruszała lekko wąsikami...

Francissa

Poczuła się lekko otoczona.
Kiedy przełknęła ostatni kęs rozejrzała się badawczo. Zauważyła dwie sylwetki. Jedna z nich przypominała czarną zjawę. Druga zaś kota.
Schowała się w krzakach. Ten kto przechodził z łatwością mógłby ją zauważyć, ponieważ zza krzaków wystawał puszysty, rudy ogon Francissy.
Dygocząc ze strachu rozglądała się ciekawie za obiema sylwetkami.

Sansual Samier

Wbiegł wesoło do lasu. Zobaczył kota i dwa lisy. Jeden chyba próbował się schować.
Mrugał spostrzegawczymi oczkami i kłapnął kłami. Miał dziś humor dobry i zabójczy.
Przystanął i z zabawowym zamiarem skoczył za krzak, za którym chowała się ruda lisica. Szybko odbił się od niej i pobiegł w stronę drugiego lisa. Kolejne dwa razy szczęknął zębami i wyciągnął pazury z zamiarem utrzymania się na drzewie.
Skoczył na wysoką sosnę i zaczął ciekawie wszystkich oglądać z góry. To był świetny widok i świetne miejsce widoku.

Ayano

Spojrzała na niego, mrużąc oczy. W końcu zdecydowała się wdrapać na sosnę, na której siedział kocur. Położyła się koło nego.

- Witaj. - Powiedziała cicho, uśmiechając się lekko.

Sansual Samier

- Witaj! Jak się masz? - odpowiedział rezolutnie i szturchnął leżącą obok niego kocicę - Bo ja się świetnie. Jednak dobra drzemka popłaca!
Zakończył szarmanckim uśmiechem i znów nie oczekując odpowiedzi od kotki zapatrzył się w dół.
Lecz po jakimś długim czasie, tak jak on najczęściej, zadarł pysk do góry i zamyślił się głęboko, drapiąc przy tym pazurkiem o korę drzewa.

Ayano

- Ja? Też nie narzekam, dziękuję. - Odpowiedziała, wskakując na wyższą gałąź jak to miała w zwyczaju członkini,a w zasadzie Alpha przygody... Zamruczała cicho, po czym niczym mały kociak zaczęła się bawić gałązkami.

Sansual Samier

Spojrzał trochę z wyrzutem na kotkę.
- Jak cię zwą? Hm. Przepraszam, może ja się najpierw przedstawię. - spojrzał w górę, prosto w oczy kotki - Wabię się Sansual Fera Samier. Wątpię, żebyś zapamiętała całość, więc powiem ci też, że zwą mnie Feruś. - skrzywił się znacznie. Odwrócił łebek.
- Lecz mów, jak chcesz - dodał po chwili.
Zgrabnym ruchem, którego nie powstydziłby się nawet król, wskoczył na następne drzewo, niczym wiewiórka. Teraz mógł dokładniej przyjrzeć się czarnemu lisowi, którego jeszcze nigdy w życiu nie widział. Przyglądał się przez dłuższą chwilę. Potem jak w jego zwyczaju zapatrzył się w niebo.

________________________

Nie doczekał się odpowiedzi kotki. Dziwna jakaś... Małomówna...
Spojrzał w górę, wywnioskował, że zachodzi się na deszcz. Zatem zbiegł z drzewa, nie zważając na nikogo, tak trochę samolubnie, wybiegł schować się przed piorunami.

Ayano

Westchnęła. Musiała chyba zasnąć... Na je pysk zaczęły spadać krople deszczu. zeskoczyła z drzewa, po czym pobiegła gdzieś...

[zt]